Béton brut

Google Wave czyli bigos komunikacyjny

2009-10-02

Google Wave! Google Wave! Google Wave! 1

Moje prywatne kryterium podziału technologii:

  1. Technologia ułatwiająca życie (guzik “wyłącz”)
  2. Technologia utrudniająca życie (komunikat “Czy jesteś pewien?” przed napełnieniem poduszek powietrznych)
  3. Technologia dla technologii (onanizm technologiczny)

Google Wave zmusza mnie do dodania czwartego punktu: “Wszystkie odpowiedzi są prawdziwe”.

Dwóch Australijczyków 2 pobierających pensję u nowego, wielkiego brata, nudziło się. Najbliższy sąsiad był cztery dni drogi od ich domu, więc klasyczna kłótnia o to, czyje liście leżą na podjeździe i kto ma je zgarnąć, była niemożliwa. Zresztą w Australii nie ma drzew. Siedząc tak i siorbiąc piwo (“Why is Australian beer like sex in a canoe?” “Because they’re both fucking close to water.”) wpadli na pomysł. Gdyby połączyć GMaila, GTalka, Wiki, wątkowanie, GMaps, w ogóle G* w jeden pakiet!

Powiedzieć, że Wave jest dobry z tego powodu, że łączy w sobie wiele produktów Google to tak jak powiedzieć, że seks analny jest dobry, bo działa dla każdej z płci. Prawda, ale nie bardzo.

Do rzeczy. Podstawową jednostką komunikacji w nowej zabawce wielkiego G. jest Wave, czyli fala. Nazwa wprost idealna, do czego dojdziemy. Jedna fala to zbiór tekstów ułożonych w wątki, załączników (obrazki, dokumenty) i wtyczek (przykładowo mapy lub wyniki wyszukiwania). Każdy z użytkowników dodanych do fali może edytować zarówno swoje jak i cudze teksty.

Przykładowy usecase: Hania pisze Ci falkę (myśl: zaczyna pojedynczą wiadomością tekstową) o nowym produkcie. Odpowiadasz jej wklejając wtyczkę do Google Maps z dokładnym miejscem, gdzie może Cię pocałować. Do listy dodany zostaje Janusz, mistrz marketingu, absolwent MBA-via-Internet. Edytuje on wpis Hani uzupełniając go o ważne zwroty, “synergia”, “wertykalna integracja”, “kompleksowe rozwiązania dla biznesu”, “B2B i B2C”. Teraz Ty edytujesz swój wpis dodając obrazkowy komentarz.

Zirytowany Janusz dodaje szesnaście osób z działu sprzedaży. Wszyscy zaczynają pracować nad pierwszym tekstem i dodatkowo tworzą nowe wpisy, w których dyskutują o tym, dlaczego jesteś małpą.

Dochodzimy do najlepszego. Wszystkie te aktualizacje widzisz na żywo. Widzisz każdą literówkę, każdą zmianę. W czasie rzeczywistym. Magia słownika ortograficznego wbudowanego w przeglądarkę pryska jak mydlana bańka, gdy na Twoich oczach kolega z firmy iteruje po słowie “żółw” przechodząc przez “rzułf” i “żułwy”.

Jeszcze kilka dni temu mogłeś marudzić, że ludzie cytują wiadomość e-mail z góry i psują logikę wypowiedzi. Już dziś Twoi znajomi mogą dopisywać wiadomości z boku, edytować je, edytować Twoje wiadomości. Będziesz miał przyjemność dostać oczopląsuśledząc 17 kolorowych tagów z imieniem edytującego walczących o kawałek tekstu.

Możesz mieć szczęście i zostać dodanym do fali, gdy pierwsza banda kreatywnych uspokoiła się już i poszła sączyć swoje latte. Pozostaje Ci tylko stwierdzić, kto napisał co. Nie martw się! Nie jest tak, że masz jakieś osobne e-maile z From:, masz za to suwak, pozwalający się przemieszczać w czasie po dokumencie. Widzisz więc zmiany nanoszone przez współfalowców. Teraz wyobraź sobie kilkumiesięczny dokument z historią ośmiu tysięcy edycji. Bosko?

Google Wave to w moich oczach Google Docs z ADHD. Oczywiście mówi to facet, który część e-maili pisze w edytorze tekstowym i spędza jakiś tam czas nad redakcją wiadomości. Fala to odpowiedź na dalszą wulgaryzację komunikacji międzyludzkiej. Zupka chińska dań. Z czego wynika, że popularność tego produktu będzie wielka i sam niejednokrotnie z niej skorzystam.

wave

Dziękuję Marcinowi Jagodzińskiemu za wspólne testy. Pewnie kosztowało to utratę szacunku u każdej ze stron, ale wszystko dla czytelników!

Czemu “fala” jest słuszną nazwą dla jednostki komunikacji w Google Wave?

  1. Fala, zjawisko przemocy starszych (edytujących dokument wcześniej) nad młodszymi.
  2. Fala, masa wody zalewająca frajerów. Fajni ludzie potrafią surfować.

PS. Nie, nie mam już zaproszeń. Rozeszły się.

  1. pozycjonuje się żeby zarabiać na blożku
  2. Australia to ten kraj, na który zesłano brytyjskich więźniów. Nie ten drugi z Europy, co dał nam Adolfa Hitlera
QR for Google Wave czyli bigos komunikacyjny