Béton brut

Nazbierasz kluczy i będziesz woźnym
⌜ Życie ⌟

2011-07-17

Przez Internet przetoczył się jeden z tych kilkudniowych skandali, które rozpalają umysły ogniem fajerwerków. Absolwentka szkoły średniej oblała egzamin z matematyki i zrobiła to, co w dobie dostępu do Internetu robi każdy: opublikowała swoje żale. Nie na Tumblerze – na stronach portalu Gazety Wyborczej. Internet wymierzył sprawiedliwość szybko: w komentarzach pokpiliśmy sobie z durnej nastolatki, ktoś zrobił infografikę o ściślakach i humanistach, ktoś znalazł błędy w jej liście. Zawodowy bloger zebrał darmową karmę. Sam też wyciągnąłem moje podręczne widły i pochodnię, aby móc godnie dołączyć się do linczu.

Dzień później poczułem ukłucie sumienia. Bo ja, proszę państwa, też jestem niewyedukowanym głupcem.

Czy list tej młodej osoby był głupi, egoistyczny i demonstrował wszystkie przywary z których należy publicznie szydzić? Tak, tak i tak. Czy można się spodziewać czegoś innego po osiemnastolatce? Nie, w ogóle. Czy my byliśmy mniejszymi bufonami? Skądże, ale lubimy tak o sobie myśleć.

To jest szablonowy przykład strzelania do posłańca. Winimy papierek lakmusowy za pH roztworu.

Nad współczesnymi problemami edukacji debatują głowy, które mają więcej zwojów niż moja, a ja – posiadając niewielkie doświadczenie w zdobywaniu wiedzy w szkole – nie będę się podejmował analiz spisywanych na kolanie, przy piwie. Chciałem tylko skrobnąć słowo do tych, którzy są teraz uczniami. 1

Tak, szkoła jest do dupy. Mówię Wam to ja, facet, który wyleciał z wielu instytucji edukacyjnych. Będziecie się uczyć w pocie czoła o wodniczkach, wydobyciu węgla na Śląsku, kto wielkim poetą był i że kąt do płaszczyzny wyciętej przez dwie proste; poza nielicznymi wyjątkami większość tej wiedzy nie przyda Wam się w „życiu codziennym”. Macie rację kompletną i jesteście w kompletnym błędzie. Może się Wam wydawać, że jedno wyklucza drugie, ale życie nauczy Was, że to tylko jeden z łatwiejszych paradoksów tak zwanej „dorosłości”.

Mając naście lat nie jesteście w stanie ocenić, co będzie Wam potrzebne. Podpowiem Wam – wszystko. I nie chcę ruszać tu nawet tego spróchniałego memu o humanistach, którzy nie potrafią policzyć raty kredytu. Życie rozpościera się dalej niż Wasze zainteresowania, i – choć te najłatwiej jest doskonalić – szybko zrozumiecie, że bycie dobrym w jednym temacie jest niemożliwe bez choćby pobieżnej znajomości innych dziedzin.

Możecie myśleć, że szkoła to skostniałe miejsce w którym każą się Wam uczyć na pamięć rzeczy zbytecznych, że nie rozwija, że nauczyciele dziady. Znów, kompletna racja i sam chciałbym zobaczyć tę szkołę marzeń z tymi nauczycielami wyciętymi wprost ze „Stowarzyszenia umarłych poetów”. Nie rozumiecie jednak pewnej rzeczy – szkoła, jak inne instytucje, odbija się w lustrze społeczeństwa. Szkoła jest taka, bo taki jest świat. To nie jest optymistyczna wizja. Szkoła, nawet słaba, powinna dać Wam kilka rzeczy: wymusić na Was robienie rzeczy na czas, których normalnie byście nie zrobili. Ja muszę chodzić na spotkania. Płyniemy tą samą łódką. Dać Wam narzędzia niezbędne do poradzenia sobie w świecie. Nauczyć Was, że większość ludzi to buce i jak nawigować w świecie społecznych interakcji.

Jak wspominałem wcześniej – byłem nieukiem. Wzorcem nieuka i bumelanta, przysparzającym wstyd rodzinie, wywołującym załamywanie rąk nauczycieli. W czwartej klasie nie byłem na żadnej lekcji historii. W piątej klasie… nie pamiętam nawet piątej klasy. Szkoła była nudna i posępna, a na dworze boisko, a w domu komputer. Wychodzisz na ósmą do szkoły, witasz się w szatni z kolegami, wracasz do pustego domu na dziewiątą i masz cały dzień dla siebie. Marzenie każdego dzieciaka, prawda?

Kiedy się ocknąłem z tej przygody miałem 19 lat, moja wiedza o komputerach zamykała się w świecie (martwej już) Amigi. Przestałem grać w piłkę i miłość do kopanej przeniosłem na kibolską chuligankę (co musiało wyglądać przecudnie – pięćdziesiąt kilo masy we fleku odwróconym na lewą stronę). Byłem tutaj dlatego, że postanowiłem ustalać zasady gry bez wiedzy o grze, którą prowadzę.

Jeżeli myślisz, że to nic strasznego, bo chyba cała ta gra skończyła się dla mnie dobrze, to znów masz rację – i jesteś totalnym głupcem.

Miałem po prostu szczęście trafić do grona, które składało się z ludzi inspirujących, zabawnych, ludzi, którzy wiedzieli co to wodniczka i opowiadali mi o generale Pattonie przy wódce. Wstyd mi było być takim głupcem. Kolejne lata spędziłem ucząc się pisać, liczyć i mówić. Do dziś dnia muszę wracać do wiedzy na poziomie licealnym w tym czy innym temacie. I nie czuję się z tym źle, czuję się z tym wspaniale.

Jeżeli ktoś dziś, za darmo, poświęca Ci czas i chce Cię przekazać wiedzę – to bierz ją. Całą: tę dobrą, tę złą, wszystko. Przyszłość dopiero przyłoży filtr wyciskając z ciebie człowieka. Nie daj się zwabić syreniemu śpiewowi opisujących cię jako „zdolnego, ale leniwego”. To nie jest komplement. To znaczy, że jesteś leniwy. Kropka.

Argument, że humaniście nauki ścisłe – lub ściślakowi humanistyczne – nie są potrzebne w ogóle jest jak argument, że piłkarzowi z pola nie są potrzebne ręce i starczą mu nogi. To nie muszą być bardzo silne ręce; wystarczy, że pozwalają biec i utrzymać balans.

To jedyny czas, kiedy możesz się uczyć bezkarnie. Później będziesz się uczył dwa razy ciężej, a do tego czynsz, kredyt, bezsenne noce. Zrób to dla mnie: idź, naucz się. Nie mogę znieść myśli, że świat ma więcej takich durniów jak ja.

PS. możesz teraz śledzić moje brednie na Google Plus! Chwilowo wstrzymuję karmienie innych sołszalłebów swoim bełkotem. Można poprosić o zapkę via e-mail w kontakcie.

  1. zakładam, że to promil czytelników tego blożka; może podeślecie rodzeństwu linka?
QR for Nazbierasz kluczy i będziesz woźnym