VirtualBox bez głowy ⌜ Technologia ⌟
2011-11-10
Czym skorupka za młodu nasiąknie (sprawdzić, czy nie piwo)
Pewnego razu urwał mi się pasek u torby. Grawitacja zabrała się żwawo do roboty i zamieniła energię potencjalną znajdującego się tam laptopa i czterech piw w scenkę rodzajową, w której to scence siedzę na schodach i wylewam alkohol z obudowy laptopa.
Na szczęście znalazł się młody i odważny bohater z lutownicą, który za niewielką opłatą ożywił mój doszczętnie zalany komputer. 1
Niestety, dysk zaczął wykazywać oznaki zbliżającej się śmierci i nie pozostawało mi nic innego jak przeinstalować system. Musicie wiedzieć, że mój system przypomina zwykle plac budowy. Takiej budowy, która nigdy się nie kończy. Kolejny dzień, kolejny wykop, rusztowanie, skrypt, skompilowany program do \~/bin/, kolejny hack i udziwnienie. Nie będąc w stanie ogarnąć całego tego majdanu i mając na głowie terminy, postanowiłem iść na łatwiznę i zainstalowałem Windows 7 w nadziei, że jak tylko skończy się szalony pęd w pracy, to sobie na spokojnie zrobię ewaluację dystrybucji i wrócę na łono pryszczerstwa.
Praca nie odpuszczała i szybko okazało się, że „Emil kannot into Windows”. I to nie jest wada tego systemu, tylko lata nawyków i dziesiątki narzędzi, bez których jestem bezbronny i zagubiony. Większość czasu spędzałem z odpalonym PuTTY, który zakrywał cały ekran. W sumie nie ma problemu, prawda? Pewnego dnia okazało się, że nie mogę się dobić do serwera w domu. Trzy godziny później, brodząc po kolana w aplikacjach, które podobno robią za interface do Gita i dziesięciu tabach w przeglądarce powstałych w wyniku intensywnego googlania „python django windows wtf help pls” umyśliłem, że zrobię to trochę inaczej.
VirtualBox
Wszyscy wiecie czym jest VirtualBox? Dobrze.
Zbudowałem więc wirtualną maszynę z Debianem i zainstalowałem te wszystkie rzeczy, które są dla mnie jak tlen. Cenię sobie jednak estetykę i męczyło mnie odpalanie wirtualki przez główne okno programu. Na szczęście paczka z VB dla Windowsa zawiera te same oprogramowanie, co pakiety dla Linuksa, mamy więc dostęp do programów pomocniczych, które potrafią zarządzać i uruchamiać instancje z linii poleceń, bez tego całego UI.
Oto prosty przepis na „Linuksa z ikony, w tle i w ogóle”.
Wpierw utworzymy niezmiernie skomplikowany skrypt odpalający maszynę w tle:
cd "C:\Program Files\Oracle\VirtualBox"
VBoxHeadless --startvm Debian
„Debian” to oczywiście nazwa zdefiniowana w VB. System ma przypisane
dwie karty sieciowe, eth i eth1. Jest to szybkie i bezpieczne
rozwiązanie dla ludzi, którzy chcą żeby ich wirtualna maszyna widziała
Internet, ale chcieliby też móc używać lokalnych usług zainstalowanych
tamże. Kartę eth0
ustawiłem w konfiguracji jako
NAT, a eth1
jako
host-only. Ta druga wymaga doinstalowania sterowników do wirtualnych
kart sieciowych, które przychodzą w paczce. W samym systemie eth0
jest
ustawione na
DHCP, co
zapewnia dostęp do sieci globalnej, a eth1 dostaje standardowe
192.168.56.2 (domyślnie w systemie wirtualna karta ma adres
192.168.56.1, jeżeli powoduje to jakiś konflikt, to musisz normalnie
zmienić jej konfigurację w panelu, a potem zmienić ustawienia w
systemie). Po odpaleniu tego koszmaru, który nazywa się stosownie
blargh.bat, system powinien stanąć na nogi, a Wy powinniście móc się
zalogować via SSH. Teraz tylko poustawiać bindowanie do odpowiednich
kart sieciowych dla serwerów i już możecie się rozkoszować najtańszym i
najmniej wymagającym zestawem majsterkowicza „Twój pierwszy Linuks”.
DOS znaczy dwa. Siadaj, dwója.
Teraz zwrócę się do ludzi mówiących w DOS/Windows. Wiem, że istnieje
komenda start. Powinna być odpowiednikiem &
w systemach *NIX-owych i
pozwolić mi pozbyć się też tego paskudnego okienka. Niestety, żadne
czary i magia nie zadziałały. W PowerShell istnieje start-process, ale
nie będę przecież instalował dla jednego skryptu. Jeżeli znacie
rozwiązanie tego nurtującego mnie problemu, to proszę o zostawienie
komentarza. Dziękuję.
- Służę adresem i telefonem. Naprawia tylko lokalnie, w Łodzi ↩