Béton brut

Nie wszystek init 0
⌜ Życie ⌟

2011-11-17

Śmierć jest faktem. Biologia jest nieubłagana i nikt z nas nie uniknie tego stanu. Są jednak ludzie, którzy pokonują czas dzięki swojej pracy. Nie ma dnia, w którym nie czytałbym autorów lub nie słuchał muzyków, którzy dawno temu zamienili się w pokarm dla robali. Ich dzieła dają im pewien typ nieśmiertelności – nieśmiertelność read-only. Nadal możemy obcować z ich myślami, choć oni sami są niedostępni. Mi nie robi to specjalnie różnicy. Nie sądzę, żebym pijał herbatki z Asimovem lub coś mocniejszego z Ernestem. Z mojego punktu widzenia przeszli na emeryturę, ale gdy dyskutuję o nich i ich pracy, to mam tendencje do mówienia w czasie teraźniejszym. On świetnie pisze, Ona świetnie śpiewa.

Doskonali hydraulicy, ukochane przedszkolanki i hutnicy nie mają tyle szczęścia. Ich nieśmiertelność read-only jest nieczytelna dla ludzi, którzy nie byli im bliscy.

Rozważmy ostatnie czterdzieści lat. Czas jest ku temu dobry, bo właśnie obchodzimy urodziny mikroprocesora Intel 4004. W świecie technologii czas płynie zdecydowanie szybciej. Maszyny zrodzone w tej rzeczywistości muszą sobie radzić nie tylko z zębem czasu, który nadgryza ich fizyczną budowę, ale i z zamachami nowych technologii, które po spartańsku rozprawiają się z tymi komputerami, które nie mogą dotrzymać im kroku.

Wszystkie te serwery, te urządzenia sieciowe spinane kablem koncentrycznym, przodownicy i bohaterowie lat zeszłych, mikroprocesorowi hydraulicy i sprzątaczki, umierają zupełnie bez protestu. Czuję się z tym po dwakroć okropnie. Raz, że odchodzą, dwa, że się czuję z tym okropnie. Jest coś nienormalnego w odczuwaniu smutku z tego powodu. Nikt nie płacze po pralce ВЯТКА, nikt nie załamuje rąk nad telewizorem Unitry.

W popkulturze istnieje pewna klisza. O starym Bohaterze, odrzuconym przez świat, zepchniętym na margines świadomości, który stara się pokazać wszystkim, że nadal jest, nadal potrafi. Staje więc do nierównej walki z młodszym przeciwnikiem, by wyrwać dla siebie ostatnie strzępy godności.

Mam w pokoju stary serwer IBM-a. Jest ciężki, głośny i niewydajny. Kupiłem go sześć lat temu na Allegro za kilkaset złotych. To była miłość od pierwszego wejrzenia. I nie ma racjonalnego wyjaśnienia, dlaczego używam go nadal zamiast zastąpić go jakąś fantastyczną płytką z ARM-em. Nie zmienia to faktu, że karmię go i ubóstwiam. Dostał trochę pamięci, kartę WiFi żebym mógł go sobie przestawiać po mieszkaniu, kartę SATA, a ostatnio 1 kartę z wyjściem telewizyjnym. Jakość jest okropna, karta nie ma obsługi w X.org więc co odtworzenie filmu muszę w głowie liczyć ratio, tak aby framebuffer umiał wyświetlić plik na prawie-całym-ekranie. Nie ma opcji żeby procesor mógł odkodować h.264.

Nikt normalny nie wytrzymałby takiej mordęgi.

Ktoś musi dać szansę bohaterowi na odzyskanie godności. Kto inny jak nie najbliższa rodzina? Bo wy, wszystkie giki i nerdy, wy, łażący po zakamarkach Internetsów rozumiecie, że komputer to trochę więcej niż suma części.

Kiedy rodzice kupili przyjacielowi pierwszy komputer byłem świadkiem sytuacji, w której jego ojciec zakończył sesję pisząc na klawiaturze „DOBRANOC KOMPUTERKU”. Strasznie się wtedy śmiałem. Dziś odpalając sudo /sbin/pm-hibernate czekam, aż dyski w RAID-zie zaparkują, a wiatraki staną. To dziwnie uspakajające uczucie.

Dobra robota. Wyśpij się. Jutro kolejny dzień pracy.

Weteran walk odstawiony na śmietnik historii. Katalizator tej blagnotki

  1. po tym jak XBOX-a trafił piorun i nie może już robić za odtwarzacz wideo
QR for Nie wszystek init 0