16 do zajezdni
2013-12-20
Wsiadam. Jedzie do domu. Przystanek przy białym kościele. Dwóch pijanych zrywa się do wyjścia. Trzeci siedzi. Próbują go przekonać, że jego dom jest geograficznie usytuowany w przeciwną stronę do ruchu tramwaju.
Negocjacje trwają. Po dwóch minutach wreszcie udaje się przekonać najbardziej zawianego, wysiadają a my ruszamy. Propsy dla motorniczego za cierpliwość.
Przystanek przy MNC. Tylimi drzwiami się gramoli się kolejna parka. Ten
mniejszy szybciej, ten większy wolniej. Kiedy większy osiąga ostatni
stopień grawitacja wygrywa i zaczyna wypadać przez drzwi, głową do
tyłu.
Jego kompan łapie go za marynarę, a ja rzucam się ze środka tramwaju i
wciągam go za rękę.
Uratowany ewidentnie uważa tę interwencję za zniewagę i chce się bić. Mówię, że nie mam czasu (wysiadam za dwa przystanki). Siedzący przede mną facet uśmiecha się i wymieniamy jakieś niezobowiązujące uwagi na temat przypierdolenia potylicą o przystanek.
Dobijam do mojego przystanku, razem ze mną wysiada rozmówca. Podchodzi do mnie, klepie mnie po plecach i mówi:
-
Masz refleks!
-
No, trochę mam.
-
Pewnie grałeś w ping-ponga.